Rafał Matusz
Szanowny Panie,
podany przez Pana przykład ciekawie ilustruje różnicę między językiem specjalistycznym a potocznym. Jako terminy sportowe rząd i szereg nie są synonimami: rząd oznacza ustawienie osób jedna za drugą (tak że druga osoba stoi za plecami pierwszej – i tak dalej), z kolei szereg oznacza ustawienie osób jedna koło drugiej (ramię w ramię). Jak w każdym systemie terminologicznym, pożądana jest tu precyzja – i wskazana różnica znaczeniowa ją zapewnia.
Innymi prawami rządzi się jednak język ogólny, zwłaszcza potoczny, który – w przeciwieństwie do języka specjalistycznego – w ogromnej mierze rozwija się spontanicznie, oddolnie, dlatego bywa nieuporządkowany, chaotyczny, jest bogaty w synonimikę (która wydaje się nieekonomiczna w porównaniu z językami specjalistycznymi), znaczenia wyrazów często są rozmyte.
Właśnie z tego zdają sprawę słowniki ogólne (a nie terminologiczne), według których istotnie rząd i szereg to synonimy. Zapewne, gdyby zastanowić się głębiej, można by zauważyć, że ich użycia nie są w pełni wymienne. Powiemy swobodnie: rząd/ szereg krzeseł, jeśli są ustawione jedno obok drugiego, ale tylko: rząd krzeseł, jeśli mamy na myśli krzesła ustawione jedno za drugim. Zauważmy, że w teatrze czy w kinie mamy tylko rzędy siedzeń, a chodzi o siedzenia umiejscowione jedno koło drugiego.
Rodzi się w tej sytuacji pytanie, którego standardu językowego – typowego dla terminologii, wywodzącego się ze środowiska specjalistów, czy też właściwego językowi ogólnemu – oczekiwać w określonych sytuacjach. Nie wiem, kiedy Pana małżonka użyła wyrażenia rząd liczb (na lekcji matematyki? w rozmowie prywatnej?), a od tego zależałaby ocena tego sformułowania. Mogę natomiast przytoczyć wiele faktów językowych, gdy znaczenia terminologiczne słów rozchodzą się ze znaczeniami potocznymi i trudno z tym walczyć. Dla przykładu: zupełnie poprawne w języku potocznym zdanie: Nie ma dziś pogody, cały czas pada dla geografa jest nie do przyjęcia; elektryk chciałby, żebyśmy mówili tylko włącznik albo wyłącznik, a nie kontakt; mechanik twierdzi, że silnika nie można nazywać motorem; botanik przekonuje, że kasztany spadają z kasztanowców, nie z kasztanów; językoznawca zżyma się, gdy słyszy o żeńskich końcówkach, bo w żeńskich nazwach zawodów i funkcji wcale nie chodzi o końcówki, tylko o przyrostki – i tak dalej.
Podsumowując: ma Pan rację co do znaczeń specjalistycznych wyrazów rząd, szereg, nie mam jednak podstaw (bo nie znam kontekstu), by ocenić, czy Pana małżonka popełniła błąd językowy.
Za konsultacje terminologii sportowej dziękuję pani Weronice Grzesiak ze Studium Wychowania Fizycznego i Sportu UW.
Z wyrazami szacunku
Agata Hącia