Dlaczego Polacy uciekają od końcówki -ów? Skąd pomysł na używanie formy "półtorej roku"? Dlaczego od pewnego czasu słowo "aqua" wymawia się "AKŁA" - na przykład "AKŁAPARK"? Czy mamy teraz mówić: "AKŁARELA" i "AKŁEN"? To samo dotyczy słowa equus, a właściwie jego krewnych. Znam klub jeździecki "Equita" nazywany "EKŁITĄ". To musiałaby być także "EKŁITACJA"?
Hanka
Szanowna Pani,
poniżej przedstawiam odpowiedzi na Pani pytania.
- Końcówka -ów jest jedną z czterech końcówek obsługujących D. lm. rzeczowników rodzaju męskiego (oprócz -i, -y oraz tzw. końcówki zerowej). Zakres jej użycia jest bardzo duży, ale w pewnej grupie rzeczowników dochodzi do rywalizacji -ów oraz -i lub -y. Mowa tu o rzeczownikach, których temat kończy się tzw. spółgłoską stwardniałą (zapisywaną jako c, cz, dz, dż, rz, sz, ż) albo głoską [j]. Pojawiają się tu często do wahania skutkujące wariantywnością typu funduszy/funduszów, zajęcy/zająców, napoi/napojów. Oczywiście jest bardzo wiele rzeczowników z tej grupy, które przybierają tylko jedną ze wskazanych końcówek (zwykle: -ów). Skąd się bierze tendencja do rezygnacji z końcówki -ów na rzecz -i lub-y? Trudno powiedzieć, zwłaszcza że jest to proces trwający w polszczyźnie już od bardzo dawna i, można rzec, meandrujący. Wydawałoby się, że powinna dominować końcówka -ów, bo jest bardzo wyrazista (obsługuje tylko D. lm. rzeczowników męskich i niektórych nijakich), tymczasem okazuje się, że atrakcyjniejsza dla niektórych użytkowników polszczyzny jest wielofunkcyjna końcówka -i. Może dlatego, że jest krótsza i łatwiejsza artykulacyjnie? – zgaduję.
- Nie wiadomo, dlaczego wiele osób używa konstrukcji typu *półtorej roku, *półtorej miesiąca, *półtorej metra zamiast półtora roku, półtora miesiąca, półtora metra (choć oczywiście: półtorej godziny, półtorej szklanki). Można to tłumaczyć nieznajomością zasady składniowej (z rzeczownikami rodzaju męskiego i nijakiego łączymy formę półtora, z rzeczownikami rodzaju żeńskiego – półtorej), ale wciąż to nie wyjaśnia, co tworzy atrakcyjność formy półtorej. Sądzę, że bez przeprowadzenia głębszych badań nie da się udzielić wiarygodnej odpowiedzi na to pytanie.
- Wyrazy pochodzenia łacińskiego, w których występuje zbitka -qu-, przyswoiliśmy przed wiekami jako formy zawierające -kw-. Dlatego mówimy (i piszemy): kwadrans, kwadrat, kwarta, kwestura, kwerenda, akwen, akwedukt, ekwiwalent, ekwitacja itd., oczywiście także: qui pro quo [kwi pro kwo] itd. Nic się tutaj nie zmieniło. Przyjęliśmy taki sposób adaptacji wyrazów łacińskich, choć w niektórych językach zaszły inne procesy (por. wymowę włoską acquedotto [akłedotto] czy francuską aqueduc [akedük]). Wyraz aquapark (podobnie jak na przykład quiz) przeszedł jednak do polszczyzny z języka angielskiego, stąd tendencja do powielania wymowy anglosaskiej. Zresztą sądzę, że właśnie tendencja do naśladowania leży u podstaw wielu zachowań językowych, które z punktu widzenia systemu języka mogą się wydawać niezrozumiałe czy wręcz nielogiczne. Na przykład zauważmy, że wiele młodych osób, bardzo dobrze zaznajomionych z angielszczyzną, za jej pośrednictwem poznaje cząstkę quasi czy wyrażenie qui pro quo i jest przekonanych, że należy je wymawiać tak jak Anglosasi, czyli z głoską [ł]. Tymczasem ugruntowana polska wymowa zawiera głoskę [w]. Można więc przyjąć, że w tym wypadku wymowa na wzór angielski wynika z nieznajomości wzoru polskiego. Prawdopodobnie tak samo jest z aquaparkiem, co nie znaczy, że na angielską wymowę tego słowa trzeba się godzić czy ją powielać.
Łączę wyrazy szacunku
Agata Hącia